czwartek, 1 sierpnia 2013

Lipcowe lektury

Nie będę pisać, że długo nic nie pisałam i że się poprawie, bo to do niczego w  moim przypadku nie prowadzi. Mam coś do napisania i chęć pisania to piszę.

Lipiec udał mi się wyśmienicie - dwa tygodnie urlopu i kilka przeczytanych książek :)

Tożsamość Bourne'a Robert Ludlum
Kończyłam serię o Bournie siłą rozpędu – chociaż niespecjalnie mi się podobało już od pierwszego tomu. Ponieważ jestem wielbicielką serii filmów z Mattem Damonem, chciałam przeczytać książki, na podstawie których były kręcone. I przeczytałam. I tyle w tym temacie.

Ciemne sekrety Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt
Kryminał skandynawski, taki sobie. Detektywi błądzą jak dzieci we mgle (pytania, które mnie nasunęły się od razu zostają zadane w połowie książki), trup nie ściele się gęsto, wątki poboczne rozwinięte i rozwiązane co do jednego w okolicach głównego finału. Ale napisane niezłym językiem, czyta się lekko – w sam raz na wakacyjne czytadło.

Dziewczyny atomowe Denise Kiernan
Pozycja reklamowana jako „Bestsellerowa książka o zwykłych niezwykłych kobietach”. No o kobietach, ale czy bez nich Projekt Mahattan byłby nie powstał, to wątpię. Pracowały jako sekretarki, pielęgniarki czy sprzątaczki, a ich praca niewiele różniła się od pracy w innych miejscach. Oczywiście operatorki kalutronów czy kobiety sprawdzające szczelność spawów wykonywały pracę raczej odmienną od tej, której mogły się podjąć w czasach pokoju, ale gdyby ich miejsce zajął mężczyzna nie zmieniłoby to wiele (gospodynie domowe miały lepsze wyniki przy kalutronach od mężczyzn specjalistów, ale nikt chyba nie mierzył jakie osiągniecia miałyby inne grupy zawodowe). Ciekawe historie w tej książce starczyłyby na artykuł najwyżej, reszta opowiada o błocie, zakazie rozmawiania na temat tego co się robiło w pracy oraz trudnościach życia w nowopowstałym mieście. Do tego liczne powtórzenia, rozwlekłe opisy. Umęczyłam się w sumie, ale była to pierwsza książka na temat projektu budowy bomby atomowej, którą czytałam i wiem, że nie ostatnia – mam już nawet listę dzięki dobrze przygotowanej bibliografii „Dziewczyn atomowych”. Czytając książkę tę miałam ciągle wrażenie, że tam gdzie robi się interesująco autorka przerywa wątek, żeby opowiedzieć o brnięciu przez błoto i konieczności zachowania dyskrecji. Autorka pobieżnie wspomina o dyskryminacji ciemnoskórych (w końcu jedna z bohaterek odczuwa dotkliwie jej skutki i można by się trochę nad tym pochylić) oraz o skutkach zdrowotnych przebywania w takim wyjątkowym miejscu (pielęgniarka nie wiadomo czym się zajmuje, poza dwoma przypadkami). Czuje niedosyt i biegnę do biblioteki po biografię Oppenheimera.

Saga wyklętych Chufo Llorens
Czytadło. Powieść o losach żydowskich rodzin z IV i XX wieku, których koleje wyznaczają tragiczne wydarzenia – prześladowania żydów w Hiszpanii i holokaust. Dziewczęta piękne i cnotliwe, mężczyźni szlachetni i bohaterscy. Lubię Chufo Llorensa, choć to grafomania pierwszej wody.

Operacja Argo Antonio Mendez, Matt Baglio
Nastawiałam się na niemal powieść sensacyjną (vide film) i książka mnie zaskoczyła. Pozytywnie. Dobrze udokumentowana opowieść o Iranie i wpływu na jego losy przyjaźni Rezy Pahlawiego ze Stanami Zjednoczonymi. Autorzy starają się nie podawać suchych faktów, pokazują szerokie tło wydarzeń, czyta się nieźle. W drugiej części zaczyna się akcja pokazana w filmie, samo wywiezienie „gości” opisane jest dosłownie na kilku stronach. Pochłonęłam w dwa dni. Minusy są dwa – pierwszy rozgrzeszam, autor szczegółowo opisuje współpracowników, karierę i wygląd, chociaż nie ma to znaczenia dla rozwoju wydarzeń (może chodzi o zmienione nazwiska i o możliwość się rozpoznania prawdziwych osób przez czytelników znających sprawę od podszewki?). Drugi to redakcja polska, jakoś tak na kolanie robiona, powtórzenia tych samych zwrotów i kanciastość niektórych zdań mnie raziła. Film też mi się podobał – klimatem przypominając jeden z filmów, które zrobiły na mnie duże wrażenie czyli „Monachium”.

Mam wrażenie, że jeszcze coś po drodze czytałam, ale co nie mogę sobie uzmysłowić... Robótkowo przestój - jak coś zrobię to pruje. Za gorąco!